Pierwsi Polacy w Puncuyoc
Wyprawa Tupac Amaru 2009. Śladami Inki Paucara
W którym momencie górska ścieżka zamienia się w... kamienne schody, nie mam pojęcia. Jest za wysoko, żeby uwagę zwracać na takie szczegóły. Cóż - prawie cztery tysiące metrów nad poziomem morza, na czwarty, czy piąty dzień po przybyciu w wysokie Andy... To jasne: brak aklimatyzacji zakłóca naszą percepcję i zmysł obserwacji. Wspinając się w na stromą przełęcz, uwagę koncentrujemy przede wszystkim na tym, żeby nie odpaść od ściany i nie polecieć w przepaść. A schody? Schody w pewnym momencie po prostu się pojawiły. I potem już były - do samego końca. Po cel, znajdujący się wysoko na przełęczy.
1.
Owe schody przed wiekami zbudowali Inkowie. Dlatego są one nieco inne niż schody europejskie. To schody z Nowego Świata. Ogromne, cyklopie, ciężkie. Ułożone z kamiennych brył, tak topornych i wielkich, że gdy się po nich idzie, można wziąć je po prostu za skalne rumowisko. Że jest to celowo wzniesiona konstrukcja, widać dopiero z pewnej odległości - z dystansu. Wtedy staje się jasne, że kamienie, po których się stąpa, wcale nie zostały porozrzucane siłami natury, lecz że musiała tu zadziałać ludzka ręka.
Właśnie one – schody w sercu gór - zwróciły uwagę pierwszych odkrywców. Nie Kolumba, Pizarra, czy Orellany; w ich czasach o istnieniu tego zakątka nikt nie miał jeszcze zielonego pojęcia. Mowa bowiem o sercu południowoamerykańskiego interioru. Jeszcze dokładniej - o sercu jego serca. Bardziej surowych i niedostępnych