Grobowiec Cheopsa

Już w epoce Ramessydów (XIX dynastia) trzy wielkie piramidy w Gizie pozostawały puste i nie było w nich królewskich mumii. Dla Egipcjan było to nie mniej irytujące niż dla współczesnych pasjonatów starożytności: do tego stopnia, że w okresie saickim (XXVI dynastia), w którym ze szczególnym pietyzmem odnoszono się do wszystkiego, co zostało stworzone w okresie Starego Państwa (a więc w czasach wznoszenia największych piramid), posunięto się do tego, że do piramidy Menkaurego wstawiono całkiem nowy sarkofag.
Można się domyślać, że – w związku z nieobecnością mumii jej prawowitego gospodarza, sarkofag ów zaopatrzono także w jakiś substytut ciała. Gdy w XIX wieku ta wielka kamienna trumna została odnaleziona, zawierała bardzo urozmaicony zestaw ludzkich szczątków – parę nóg, dolną część tułowia, czyjeś żebra i jeszcze jakieś wnętrzności. Ich wiek – metodą radiowęglową – określono na Okres Rzymski. Wydaje się więc, że konsternacja z powodu braku właściwej mumii trwała dalej i szczątki z epoki saickiej w czasach rzymskich jeszcze raz zastąpiono całkiem innym ciałem.
Piramidy – jednak grobowce?
Fakt,

Swoje przekonanie Patrick Geryl opiera na tym, że 23 grudnia 2012 końca dobiegnie majowski cykl czasowy, który rozpoczął się 13 sierpnia 3114 roku przed naszą erą. Odnoszę jednak wrażenie, że nie do końca rozumie on specyfikę kalendarza Majów, a poza tym nie zna treści majowskich inskrypcji, które obieg czterech wielkich kół czasu, jakimi w celu mierzenia jego upływu posługiwali się Majowie, umieszczają w odpowiednim treściowym kontekście.
Owe schody przed wiekami zbudowali Inkowie. Dlatego są one nieco inne niż schody europejskie. To schody z Nowego Świata. Ogromne, cyklopie, ciężkie. Ułożone z kamiennych brył, tak topornych i wielkich, że gdy się po nich idzie, można wziąć je po prostu za skalne rumowisko. Że jest to celowo wzniesiona konstrukcja, widać dopiero z pewnej odległości - z dystansu. Wtedy staje się jasne, że kamienie, po których się stąpa, wcale nie zostały porozrzucane siłami natury, lecz że musiała tu zadziałać ludzka ręka.
Lem to gigant polskiej myśli i literatury, nade wszystko jednak – wspaniały filozof. I chyba będzie pamiętany przede wszystkim jako ten ostatni. Szkoda, ze nigdy nie doszło do jego publicznej debaty właśnie na tematy filozoficznej z prof. Leszkiem Kołakowskim. Albo że nikt nie posadził ich przy jednym stole i nie nagrał ich rozmowy (a jeszcze lepiej – całego cyklu rozmów). To byłaby gratka – przeczytać to lub obejrzeć, gdy i jeden i drugi – niestety - już nie żyją.
To obowiązkowa lektura wszystkich, którzy interesują się Nowym Światem - kontynuacja opublikowanego kilka lat temu tomu „1421. Rok, w którym Chińczycy odkryli Amerykę”. Pozycja niezwykła – nie boję się tego określenia. Rzadko kiedy zdarzają się bowiem dzieła, które w takiej mierze wyjaśniają to, co do tej pory było niewyjaśnione i czynią to w sposób tak przekonujący.
Właśnie wróciłem z Peru, z Tupac Amaru Expedition 2009 – wyprawy będącej kontynuacją Q’ero Expedition 2007 i Wyprawy Vilcabamba–Vilcabamba, Peru-Ekwador 2008.